poniedziałek, 9 kwietnia 2012

i po świętach.

Hej. Święta minęły, jak pisałam wcześniej, Sandra obudziła mnie lodowatą wodą. Na szczęście pozostali znajomi w tym roku odpuścili sobie i przez resztę dnia pozostałam sucha i spokojna. Niestety mam też złą wiadomość. Jestem pewna, że przez te dwa dni obżarstwa jestem cięższa o jakieś 10000kg, nie wiem, jakim cudem mieszczę się w ubrania. Po takiej ilości ciasta i innych rarytasów pękam... A tak serio, myślę, że przybyło mi ok 2-3 kg. Kit tak, potańczę trochę i do wesela zejdzie, hahahhaha. Ojej, mam dziś świetny humor. Myślę, że wpływ na to miał Adzio, mój czteroletni braciszek cioteczny, który umilał i rozśmieszał mi cały dzień. To dziecko naładowuje mnie pozytywną energią za każdym razem, gdy je widzę, a teksty typu "Ciociu, ta kurka już nie żyje" (pokazując na sztucznego kurczaka lub "a tam mieszkają takie małe skunksy?" (gdy przechodziłam z nim obok studzienki kanalizacyjnej), po prostu mnie rozbrajają. Późniejsze spotkanie z dziewczynami i Mateuszem również zrobiło swoje. Ohh, jestem zmęczona. Żeby nie było, że męczę się nicnierobieniem powiem Wam, że pierwszy raz w tym roku jeździłam dziś rowerem i troszkę się nachodziłam ;p Dobranoc ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz